Rumun Victor Hanescu został zwycięzcą Pekao Szczecin Open 2012 (17-23 września, pula nagród 106.500 euro + hospitality, korty Promasters w Szczecinie). W finale wygrał 6:4, 7:5 z Hiszpanem Inigo Cervantesem. Oznacza to, że mimo upływu 20 już lat nasza klątwa trwa – wciąż w Szczecinie nie udało się wygrać Hiszpanowi, choć to przecież spece od robót ziemnych! Trzeba przyznać, że swoje szanse w finale Cervantes miał, ale je zaprzepaścił.W początkowych gemach żaden z zawodników nie był w stanie utrzymać własnego serwisu. Tej sztuki dokonał dopiero właśnie Cervantes, który wyszedł na prowadzenie 3:1. I gdy wydawało się, że Hiszpan pewnie zmierza do wygrania partii, Hanescu wziął się do roboty: od stanu 2:4 wygrał cztery kolejne gemy. Drugi set przebiegał analogicznie do pierwszego. Znowu prowadzenie Cervantesa i znowu skuteczna pogoń Hanescu: tym razem od stanu 4:4 zdołał wygrać ledwie gema, zaś doświadczony Rumun dołożył trzy i skończył spotkanie przy pierwszej piłce meczowej. Wynik: 6:4, 7:5. I zasłużone oklaski 3000 widzów na kortach, którzy oglądali znakomite – trwające prawie dwie godziny – widowisko!
Hanescu jest tenisistą uprzejmym, zatem rozpoczął pomeczową wypowiedź od komplementów pod adresem przeciwnika. „Na początku Inigo grał dużo lepiej ode mnie. Nie mogłem znaleźć odpowiedniego rytmu i popełniałem wiele błędów, a on był bardzo skuteczny. Przy stanie 4:4 uznałem, że czas trochę ‘przycisnąć gaz’, zacząłem grać agresywniej i to przyniosło rezultaty. Drugi set zaczął się tak samo jak pierwszy, więc byłem na siebie zły, ponieważ miałem wrażenie, że popełniam drugi raz te same błędy. Ważne jednak, jak kończysz mecz, a nie, jak go zaczynasz. A ja skończyłem najlepiej jak mogłem” powiedział z filozoficznym zacięciem. „Zagraliśmy bardzo wyrównane spotkanie, cały czas było ‘na styku’. Dobrze rozpocząłem, szybko zbudowałem przewagę i miałem pierwszy set w ręku. Pojawiły się piłki na 5:2 i wiedziałem, że jestem bardzo blisko. Niestety, przegrałem tego gema i później, zamiast skoncentrować się na własnym serwisie, cały czas rozpamiętywałem tamto niepowodzenie. Drugi set był podobny do pierwszego, ale czuję, że w końcówce zabrakło mi doświadczenia. Chciałem doprowadzić do tie-breaka, ale nie potrafiłem. Byłem zdenerwowany, a Victor świetnie to wykorzystał” mówił Cervantes.
Mimo słońca na korcie było chłodno i trochę wiało. Nic więc dziwnego, że obaj finaliści narzekali na swój serwis. Posłuchajmy Hanescu: „Nie mogłem w pełni wykorzystać potencjału serwisowego, a wiem, że to jedna z moich najgroźniejszych broni. Inigo to zawodnik, który doskonale returnuje, co można było zobaczyć w jego poprzednich meczach”. I Cervantesa: „Przez cały turniej radziłem sobie całkiem nieźle z podaniem, a tym razem było zdecydowanie za słabo”. Co ciekawe obydwaj przed meczem biegali po kortach w poszukiwaniu… bananów, które chcieli zabrać na kort. Pomógł dopiero sklep spożywczy znajdujący się vis a vis naszego obiektu. Chyba więcej owoców zjadł Rumun i stąd jego zwycięstwo. Gratulujemy raz jeszcze i życzymy powrotu na szczyty rankingu (w końcu kiedyś był 26.)! Jak sam przyznaje – mimo 31 lat – czuje się świetnie, zarówno psychicznie i fizycznie, w czym zwycięstwo w Szczecinie tylko go utwierdziło, więc raz jeszcze chce zaatakować czołówkę. Trzymamy kciuki!
I przypomnijmy, że nazwa turnieju brzmi Pekao Szczecin Open, mamy bowiem dwóch mecenasów: Bank Pekao (wielki europejski bank należący do grupy UniCredit) i miasto Szczecin (dynamicznie rozwijająca się polska metropolia). Obaj sponsorzy już teraz zapraszają na Pekao Szczecin Open 2013. Do zobaczenia!
Finał singla:
Victor Hanescu (Rumunia, 5) – Inigo Cervantes (Hiszpania) 6:4, 7:5
Strona 1 z 5